Kiedy rzeczywistość pracy nauczyciela trzeszczała, zakopując mnie w stercie papierów albo rozbijając o "nie chce mi się", "nie ma pieniędzy" i "za dużo wymagasz", zapisywałam, w jakiej szkole chciałabym pracować, w jakich warunkach, z jakimi ludźmi. Najpierw były to same ogólniki: chciałam, by miejsce, w którym pracuję, było twórcze, inspirujące, nie tylko przygotowywało uczniów do egzaminów, ale przede wszystkim uczyło myślenia i wrażliwości, rozwijało talenty; żeby nauczycielom chciało się chcieć.
Zebrane doświadczenia, wiedza, kontakty z różnymi ludźmi, rozmowy z rodzicami i uczniami sprawiły, że coraz wyraźniej widziałam, jak wiele dobrego do tradycyjnej edukacji może wnieść tzw. alternatywna pedagogika (zwłaszcza bliski mi system M. Montessori), podejście skautingowe (harcerskie), zwłaszcza, jeśli idzie o kwestie wychowawcze, i zaangażowanie nauczycieli. "Szkoła otwarta i twórcza" zaczęła dla mnie znaczyć taką, w której nauczycielom się ufa, unika zbytecznej biurokracji i daje przestrzeń wyboru treści nauczania, umożliwia dzielenie się swoimi pasjami z uczniami. I oczywiście całości dopełnialiby zmotywowani i ambitni uczniowie oraz współpracujący rodzice. Być może jako osoba czytająca te słowa uważasz, że to tylko marzenia. Ja widzę w tym wyzwanie, które staram się realizować w swojej pracy. Miałam szczęście spotkać wielu nauczycieli, dyrektorów, którzy mimo trudności, różnych ograniczeń starają się o to, aby edukacja w ich wydaniu była jak najlepsza i twórcza.
Z takich inspiracji i nadziei na lepszą szkołę i nauczycieli powstał ten blog.
Jeśli masz swoją wymarzoną szkołę, napisz do mnie - podziel się tym. Czasem wypowiedzenie marzenia głośno to pierwszy krok do jego realizacji!
Zdjęcie: pixabay
Komentarze
Prześlij komentarz