Najprościej sprawdzić u źródła,
którym w tym wypadku jest Rozporządzenie MEN z 1 sierpnia 2017r. ws.
szczegółowych kwalifikacji wymaganych od nauczycieli (z późniejszymi zmianami)
link: do rozporządzenia
Generalnie rzecz ujmując, obecnie
każdy kandydat na nauczyciela powinien mieć ukończone jednolite studia
magisterskie (5-letnie) lub studia drugiego stopnia (po licencjacie) i - co
szczególnie ważne - przygotowanie pedagogiczne z określoną ilością godzin, o
czym mówi §2,
p.2 przywołanego wyżej dokumentu. Niech Was nie zmyli to, że np. macie
doświadczenie w zawodzie. Przy okazji starania się o kolejny stopień awansu
zawodowego (zwłaszcza nauczyciela dyplomowanego) to nie ma znaczenia. Jeśli nie
jest to stwierdzone na dyplomie ukończenia studiów, powinniście mieć np.
zaświadczenie z uczelni, że posiadacie przygotowanie pedagogiczne lub suplement
do dyplomu, w którym jest podana ilość godzin realizowanych przedmiotów
pedagogicznych, metodyki i praktyk.
To, co Wam wydaje się oczywiste,
dla urzędników oświatowych takie nie jest. Sama doświadczyłam tego, jak po 15-u latach pracy w zawodzie podważono moje kwalifikacje, ponieważ posiadałam
zaświadczenie o realizacji "bloku przedmiotów pedagogicznych" z
wyszczególnieniem, a nie - jak chcieli urzędnicy - stwierdzenie
"ma/posiada przygotowanie pedagogiczne". Jak sobie przypomnę, ile
nerwów kosztowało mnie załatwienie właściwego zaświadczenia z uczelni na czas, to
jeszcze dziś słabo mi się robi... Wiem, że to spotkało wiele osób. Niektóre dodatkowo
musiały ukończyć studia podyplomowe z tego zakresu (kurs już nie wystarczy!).
Interesując się całą sprawą, trafiłam na forum, na którym dziewczyna z
doktoratem miała prowadzić zajęcia w technikum z przedmiotu, z którego ten
doktorat miała. Okazało się, że nie mogła, bo nie miała kwalifikacji!
(Posiadała za to przygotowanie pedagogiczne do innego przedmiotu.)
System oświatowy jest - według
mnie - niewydolny i opresyjny. Mimo to uważam, że warto być nauczycielem, bo jest
ktoś, kto ratuje to wszystko - uczniowie. Czasem jeden uśmiech szczerbatej
buzi wynagrodzi zmaganie się z urzędnikami i bublami prawnymi.
Idąc dalej, lepszym pytaniem od
tego w tytule jest: "jak zostać DOBRYM nauczycielem?". Tu same kwalifikacje nie wystarczą. Przede
wszystkim trzeba zacząć pracować jako nauczyciel. Tylko w ogniu wykuwa się złoto. Ci, których
uważam za dobrych w tym zawodzie, przyznają, że na początku towarzyszyła im
frustracja: napompowani wiedzą ze studiów zderzyli się z niezrozumieniem u dzieci.
I tak pierwszą lekcję, którą odebrali była pokora. Uczniowie Cię nie rozumieją,
nie wiedzą "prostych" rzeczy? To powiedz, przekaż im to tak, żeby zrozumieli. To właśnie Twoja
rola.
Gdybym miała zebrać najważniejsze cechy dobrego nauczyciela, to - na
podstawie doświadczeń moich i znajomych - byłyby to:
- pokora, o której już wspomniałam,
- chęć rozwoju, rozumiana jako refleksja nad sobą, podejmowanymi działaniami (używając chociażby cyklu Kolba),
- poczucie humoru (nieraz uratowało mi skórę),
- umiejętność cieszenia się z nawet drobnych rzeczy, sukcesów.
Dopisalibyście jeszcze jakieś
cechy? Czekam na Wasze komentarze!
Komentarze
Prześlij komentarz