"Trudno. Najwyżej zmarnuję lekcję..." - pomyślałam.
Włożyłam karty z gry "Dixit" do swojej przepastnej torby (takie, wiecie, co to pomieści terminarz, tablet, talerze i jeszcze inne potrzebne rzeczy) i pognałam do pracy.
Na lekcji uczniowie losowali po jednej karcie i tworzyli do niej własne opowieści. Bez ocen, kryteriów, poprawiania błędów.
Okazało się, że:
⏩ pierwszy chłopiec sam zorientował się, że zbyt często powtarza jeden wyraz,
⏩ drugi - spróbował zastosować dialog,
⏩ a trzeci wzruszył mnie opowiadaniem o niedocenianym ślimaku.
Czasem myślę sobie, że wystarczy, żeby nauczyciel nie przeszkadzał, aby pobudzić kreatywność uczniów.
Ta sytuacja uświadomiła mi, że zbyt często czuję się w obowiązku czuwać, pilnować, kontrolować czy cele są realizowane, czy pytanie kluczowe zadane. To, niestety, nie daje zbyt wiele przestrzeni do kreatywności.
Ta lekcja na pewno nie była zmarnowana...
/Poniżej zdjęcia mojego autorstwa wspomnianych kart/
Komentarze
Prześlij komentarz